Nareszcie zaczął się weekend. Będę mogła odpocząć od tej beznadziejnej szkoły. Chociaż z drugiej strony w domu też wcale nie jest lepiej. Mojego taty nie ma od rana. Zgaduję, że jest gdzieś ze swoją kochanką. A mama siedzi przygnębiona. Szkoda mi jej, bardzo kochała tatę. Pewnie wciąż go kocha. Ja też go kocham. W końcu to mój ojciec. Tylko, że teraz jestem na niego zła. Nie rozumiem jak mógł zrobić coś takiego. Po ostatniej rozmowie nie potrafię spojrzeć mu w oczy.
Powinnam teraz być przy mamie i ją wspierać, lecz nawet nie wiem co powiedzieć gdy widzę ją w takim stanie. Wiem, że nie zachowuję się tak jak jakby wypadało, ale nie umiem jej pocieszyć. Właściwie wydaje mi się, że teraz nic nie jest w stanie jej pocieszyć. Mogę jedynie mieć nadzieję, że z czasem ułoży sobie życie na nowo i będzie szczęśliwa.
A ja tymczasem siedzę sama w zamkniętym pokoju wyglądając za okno i obserwuję ulewny deszcz. Chętnie wyszłabym gdzieś na spacer, ale w taką pogodę to raczej nie jest dobry pomysł. Zastanawiam się czy tajemniczy nieznajomy o imieniu Matt dzisiaj też się pojawi. Nie zaskoczyłoby mnie to, chociaż odwiedził mnie dopiero dwa razy. Na razie jednak nie zapowiadało się na jego wizytę.
Nagle usłyszałam piosenkę, którą mam ustawioną jako dzwonek. Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wyświetlił mi się numer Nicole, więc odebrałam.
-No cześć, co tam? - zapytałam.
-Hej, w porządku. Czemu mi nie powiedziałaś? Myślałam, że się przyjaźnimy.
-Przyjaźnimy. O czym ci nie powiedziałam?
-No, że twoi rodzice... wiesz...
-Sama dowiedziałam się dopiero wczoraj. Już każdy wie?
-Takie wieści się szybko roznoszą. Jak się czujesz?
-Ja daję radę. Gorzej z mamą.
-Przykro mi.
-Mu...muszę kończyć. Cześć.
Przerwałam rozmowę z Nicole, bo przyszedł Matt. W zasadzie to nie przyszedł. Pojawił się, tak jak ostatnio codziennie to robił.
-Cześć - przywitałam się lekko speszona.
-Cześć Jessica. Miło cię znów widzieć.
-Nawzajem. Rozumiem, że mam się ciebie spodziewać każdego dnia?
-Nie wiem. Możliwe.
-Jak to, nie wiesz?
-Żyję w innym świecie niż ty. Tutaj inaczej liczy się czas.
-W innym świecie? - nie rozumiałam.
-Tak, właśnie. Przepraszam, chyba przerwałem ci rozmowę z przyjaciółką.
-Nie szkodzi. I tak już kończyłyśmy.
-Ja też będę kończył. Pa.
-Czekaj...
Nie zaczekał. Wydawało mi się, że nie był tutaj dłużej niż pół minuty. Tak szybko zniknął. Nie pojmowałam po co w ogóle przyszedł. Nawet nie przeprowadziliśmy żadnej sensownej rozmowy. Poinformował mnie jedynie o innym świecie, w którym żyje, co było dla mnie kolejną niezrozumiałą rzeczą. A potem tak po prostu mnie zostawił.
Teraz całą noc będę zastanawiać się gdzie on żyje i kim tak naprawdę jest. Wprawdzie wygląda jak człowiek. Normalny, przystojny chłopak, ale wydaje mi się, że jest nieco inaczej.
Póki co postanowiłam, że poszperam na ten temat w internecie. Zazwyczaj gdy miałam problem tam znajdowałam rozwiązania. Wpisałam więc w google "inny świat". Niestety jedyne czego się doszukałam to opinie i streszczenia książki noszącej taki tytuł. Wyglądało na to, że muszę czekać. Czekać aż Matt sam mi wszystko wyjaśni. Sam obiecał, że wkrótce to zrobi.
Nieznajomy
Muzyka
czwartek, 20 lutego 2014
wtorek, 18 lutego 2014
II ~ Zła wiadomość
Przed Nicole nic nie jest w stanie się ukryć. Przez cały dzień pytała co się stało, a ja za każdym razem udawałam, że nic. Mam wyrzuty sumienia. Nie lubię kłamać, ale co miałam zrobić? Jakby tego było mało, dostałam dwie uwagi za to, że nie uważam i śpię na lekcji. Tak, na historii zasnęłam... Mam już dość nerwów, a to się dopiero zaczęło...
Wróciłam do domu zastanawiając się czy powinnam mówić mamie o tych uwagach. Powinnam, ale chyba tego nie zrobię. Jeszcze nie teraz. Po co mam jeszcze bardziej psuć humor sobie i przy okazji jej?
I tak nie zastałam jej zbyt szczęśliwej. Siedziała w kuchni, ze spuszczoną głową bezsensownie wlepiając wzrok w stół.
-Cześć mamo - przywitałam się.
-Cześć Jess, jak tam w szkole?
-Dobrze - znowu skłamałam. - Coś się stało?
-Nie, nic - widziałam, że ona też kłamie.
-Mamo? Chyba widzę.
-Nieważne. Później ci powiem. Tata wróci, razem ci powiemy.
Czy wszyscy muszą trzymać mnie w niepewności? Najpierw ten chłopak, teraz mama. Dlaczego nikt nie może mi od razu powiedzieć co się dzieje? Ja się martwię, a oni robią ze mnie dziecko, któremu nic nie można zdradzić. Mam tego serdecznie dosyć.
Poszłam do swojego pokoju, otworzyłam zeszyt i już zamierzałam brać się za zadanie domowe, lecz wtedy wrócił mój tato i rodzice zapukali do mojego pokoju.
-Musimy porozmawiać - oznajmił stanowczo, bez żadnego przywitania.
-O czym?
-O naszej rodzinie. Nie za bardzo wiemy jak ci to powiedzieć, ale ja i mama...
-Co? - pospieszyłam tatę.
-Ostatnio się nie dogadujemy. Często się kłócimy.
-To się zdarza. Nie rozumiem po co mnie o tym informujecie.
-Za jakiś czas to się skończy - wyjaśniła mama, ale ja dalej nic nie rozumiałam.
-To znaczy?
-Bierzemy rozwód...
Nie wierzyłam w to co słyszę. Nie spodziewałam się tego. Rzeczywiście, ostatnio trochę się kłócili, ale czy to od razu musi znaczyć, że mają się rozwieść?
-Dlaczego?! Przecież każde małżeństwo czasem się kłóci.
-Nie tylko o to chodzi... twój tata... poznał kogoś i... rozumiesz...
Tego już było za wiele. Mój tato zawsze uchodził za porządnego człowieka, dobrego ojca i męża, a tu co się okazuje? Znalazł sobie kochankę. I tak po prostu chce zostawić dla niej mnie i mamę... jak on może?!
-Wyjdźcie! Zostawcie mnie! - krzyknęłam w złości.
Trochę mnie poniosło, ale rodzice posłusznie wyszli. A ja wybuchnęłam płaczem. Nie potrafiłam się pohamować. Łzy ciekły mi strumieniem.
Nagle usłyszałam męski głos.
-Nie płacz - powiedział.
Odwróciłam się. Przetarłam swoje mokre oczy, choć to dużo nie dało, bo wciąż płakałam. Zobaczyłam chłopaka. Tego samego, który przyszedł do mnie w nocy. Też sobie wybrał moment. Nie miałam pojęcia czego tu znów chce.
-Nie płacz - powtórzył.
-To znowu ty...
-Tak. Przepraszam, że wczoraj cię tak przestraszyłem.
-Po co tu przychodzisz? Kim ty jesteś?
-Jestem Matt - przedstawił się.
-Dużo mi to mówi - westchnęłam i dalej ryczałam.
-Nie płacz - powiedział po raz trzeci. - Uśmiechnij się.
-Jak mam się uśmiechać? W szkole jest kiepsko, Nicole się o mnie martwi, moi rodzice biorą rozwód i jeszcze...Ech, wszystko do dupy.
-I jeszcze co?
-Nic.
-Chodzi o mnie prawda?
-Właściwie chodzi o to, że nie wiem o co chodzi.
-Przepraszam, spróbuj się jakoś mną nie przejmować. Wkrótce wszystko ci wyjaśnię.
-Jak mam się nie przejmować jakimś obcym chłopakiem, który znienacka pojawia się w moim pokoju? Czy to jest według ciebie normalne? Nawet nie wiem jak się do ciebie zwracać.
-Mówiłem, że jestem Matt.
-Dobra, Matt. To co robisz nie jest normalne. W ogóle jak ty to robisz? Przecież to niemożliwe.
-Wszystko jest możliwe, tylko wiele rzeczy się przed ludźmi ukrywa. Dużo jeszcze nie wiesz.
-O wiele za dużo - przyznałam mu rację.
-Cześć Jessica.
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, on znowu wyparował. Jednak zauważyłam, że dzisiaj było jakoś inaczej. Nie bałam się tak. Nawet przyjemnie mi się z Mattem rozmawiało. To było dziwne.
Wróciłam do domu zastanawiając się czy powinnam mówić mamie o tych uwagach. Powinnam, ale chyba tego nie zrobię. Jeszcze nie teraz. Po co mam jeszcze bardziej psuć humor sobie i przy okazji jej?
I tak nie zastałam jej zbyt szczęśliwej. Siedziała w kuchni, ze spuszczoną głową bezsensownie wlepiając wzrok w stół.
-Cześć mamo - przywitałam się.
-Cześć Jess, jak tam w szkole?
-Dobrze - znowu skłamałam. - Coś się stało?
-Nie, nic - widziałam, że ona też kłamie.
-Mamo? Chyba widzę.
-Nieważne. Później ci powiem. Tata wróci, razem ci powiemy.
Czy wszyscy muszą trzymać mnie w niepewności? Najpierw ten chłopak, teraz mama. Dlaczego nikt nie może mi od razu powiedzieć co się dzieje? Ja się martwię, a oni robią ze mnie dziecko, któremu nic nie można zdradzić. Mam tego serdecznie dosyć.
Poszłam do swojego pokoju, otworzyłam zeszyt i już zamierzałam brać się za zadanie domowe, lecz wtedy wrócił mój tato i rodzice zapukali do mojego pokoju.
-Musimy porozmawiać - oznajmił stanowczo, bez żadnego przywitania.
-O czym?
-O naszej rodzinie. Nie za bardzo wiemy jak ci to powiedzieć, ale ja i mama...
-Co? - pospieszyłam tatę.
-Ostatnio się nie dogadujemy. Często się kłócimy.
-To się zdarza. Nie rozumiem po co mnie o tym informujecie.
-Za jakiś czas to się skończy - wyjaśniła mama, ale ja dalej nic nie rozumiałam.
-To znaczy?
-Bierzemy rozwód...
Nie wierzyłam w to co słyszę. Nie spodziewałam się tego. Rzeczywiście, ostatnio trochę się kłócili, ale czy to od razu musi znaczyć, że mają się rozwieść?
-Dlaczego?! Przecież każde małżeństwo czasem się kłóci.
-Nie tylko o to chodzi... twój tata... poznał kogoś i... rozumiesz...
Tego już było za wiele. Mój tato zawsze uchodził za porządnego człowieka, dobrego ojca i męża, a tu co się okazuje? Znalazł sobie kochankę. I tak po prostu chce zostawić dla niej mnie i mamę... jak on może?!
-Wyjdźcie! Zostawcie mnie! - krzyknęłam w złości.
Trochę mnie poniosło, ale rodzice posłusznie wyszli. A ja wybuchnęłam płaczem. Nie potrafiłam się pohamować. Łzy ciekły mi strumieniem.
Nagle usłyszałam męski głos.
-Nie płacz - powiedział.
Odwróciłam się. Przetarłam swoje mokre oczy, choć to dużo nie dało, bo wciąż płakałam. Zobaczyłam chłopaka. Tego samego, który przyszedł do mnie w nocy. Też sobie wybrał moment. Nie miałam pojęcia czego tu znów chce.
-Nie płacz - powtórzył.
-To znowu ty...
-Tak. Przepraszam, że wczoraj cię tak przestraszyłem.
-Po co tu przychodzisz? Kim ty jesteś?
-Jestem Matt - przedstawił się.
-Dużo mi to mówi - westchnęłam i dalej ryczałam.
-Nie płacz - powiedział po raz trzeci. - Uśmiechnij się.
-Jak mam się uśmiechać? W szkole jest kiepsko, Nicole się o mnie martwi, moi rodzice biorą rozwód i jeszcze...Ech, wszystko do dupy.
-I jeszcze co?
-Nic.
-Chodzi o mnie prawda?
-Właściwie chodzi o to, że nie wiem o co chodzi.
-Przepraszam, spróbuj się jakoś mną nie przejmować. Wkrótce wszystko ci wyjaśnię.
-Jak mam się nie przejmować jakimś obcym chłopakiem, który znienacka pojawia się w moim pokoju? Czy to jest według ciebie normalne? Nawet nie wiem jak się do ciebie zwracać.
-Mówiłem, że jestem Matt.
-Dobra, Matt. To co robisz nie jest normalne. W ogóle jak ty to robisz? Przecież to niemożliwe.
-Wszystko jest możliwe, tylko wiele rzeczy się przed ludźmi ukrywa. Dużo jeszcze nie wiesz.
-O wiele za dużo - przyznałam mu rację.
-Cześć Jessica.
Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, on znowu wyparował. Jednak zauważyłam, że dzisiaj było jakoś inaczej. Nie bałam się tak. Nawet przyjemnie mi się z Mattem rozmawiało. To było dziwne.
I ~ Pierwsza wizyta
Jestem Jessica, mam piętnaście lat. Uczę się w gimnazjum w Londynie. Nauka szła mi w miarę dobrze, aż do pewnego czasu. Teraz nauczyciele zadają nam coraz więcej trudnego materiału, a ja coraz gorzej sobie radzę. Przez to muszę siedzieć w książkach co najmniej dwa razy dłużej.
Dzisiejszego dnia stwierdziłam, że nauczyciele zdecydowanie przesadzają ze swoimi wymaganiami. Byłam totalnie wykończona i nie miałam na nic siły. Od razu zasnęłam.
Spałam jak zabita. W pewnym momencie jednak poczułam, że ktoś dotyka moich włosów. Z początku uznałam, że może coś mi się śni i nie zareagowałam. Ale za chwilę ktoś złapał mnie za rękę... wtedy już się przestraszyłam. Otworzyłam oczy. W moim pokoju było bardzo ciemno, dlatego nic nie zauważyłam. Podniosłam się z łóżka i jedną ze swoich drżących dłoni zapaliłam światło.
I wtedy zobaczyłam wysokiego, ciemnego blondyna o zabójczym spojrzeniu siedzącego na moim łóżku. Chciałam krzyknąć ze strachu, ale głos uwiązł mi w gardle. Wpatrywałam się w niego z szeroko otworzonymi ustami i oczami, a on w milczeniu patrzył na mnie. Coraz bardziej się bałam.
-K-kim jes-jesteś? - wyjąkałam w końcu.
-Witaj Jessico. Cieszę się, że w końcu mogę cię odwiedzić - zignorował moje pytanie.
-Co?! Ja cię nie znam... skąd... skąd wiesz, jak mam na imię?
-Ty mnie nie znasz, ale ja wiem o tobie więcej niż ci się wydaje.
Serce waliło mi coraz szybciej. Myślałam, że za chwilę zemdleję. To nie mogło się dziać naprawdę. To musiał być jakiś koszmarny sen, z którego miałam ogromną ochotę się obudzić...
-Nie denerwuj się - mówił nieznajomy. - Wszystko ci wyjaśnię, ale to w swoim czasie. Musisz mi zaufać.
-Jak ufać komuś kogo widzi się pierwszy raz w życiu? Zwłaszcza, że ten ktoś nie wiadomo skąd zna moje imię. I nie wiadomo skąd pojawia się w moim pokoju...
-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Jeszcze się tu pojawię.
Zniknął. Tak po prostu. Rozpłynął się w powietrzu. Wyparował. Czy coś takiego jest normalne? Nie jest. Coś złego się tu dzieje, a ja nie wiem o co chodzi... Kto to do jasnej cholery był? Czego on ode mnie chciał? Skąd się tu wziął? Tyle pytań i żadnej sensownej odpowiedzi.
Myślałam nad tym całą noc. Nie mogłam przez to zasnąć, mimo, że byłam wyczerpana jak nigdy dotąd. A rano nie mogłam się podnieść z łóżka. Spóźniłam się na pierwszą lekcje, na której moja klasa pisała sprawdzian z chemii, a ja miałam mniej czasu i nie zdążyłam dokończyć wszystkich zadań, przez co moja ocena będzie jeszcze słabsza.
Cały czas chodziłam zamyślona. Moja przyjaciółka, Nicole pytała co mi jest. Powiedziałam tylko, że się nie wyspałam. W sumie nie kłamałam. Nie wiedziałam czy powinnam mówić jej o tym co się stało. Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic, ale z drugiej strony nie sądziłam, że mi uwierzy. Sama nie do końca w to wierzyłam. No, bo od kiedy można tak po prostu się pojawić i tak po prostu zniknąć? Takie rzeczy zdarzają się na filmach...
Dzisiejszego dnia stwierdziłam, że nauczyciele zdecydowanie przesadzają ze swoimi wymaganiami. Byłam totalnie wykończona i nie miałam na nic siły. Od razu zasnęłam.
Spałam jak zabita. W pewnym momencie jednak poczułam, że ktoś dotyka moich włosów. Z początku uznałam, że może coś mi się śni i nie zareagowałam. Ale za chwilę ktoś złapał mnie za rękę... wtedy już się przestraszyłam. Otworzyłam oczy. W moim pokoju było bardzo ciemno, dlatego nic nie zauważyłam. Podniosłam się z łóżka i jedną ze swoich drżących dłoni zapaliłam światło.
I wtedy zobaczyłam wysokiego, ciemnego blondyna o zabójczym spojrzeniu siedzącego na moim łóżku. Chciałam krzyknąć ze strachu, ale głos uwiązł mi w gardle. Wpatrywałam się w niego z szeroko otworzonymi ustami i oczami, a on w milczeniu patrzył na mnie. Coraz bardziej się bałam.
-K-kim jes-jesteś? - wyjąkałam w końcu.
-Witaj Jessico. Cieszę się, że w końcu mogę cię odwiedzić - zignorował moje pytanie.
-Co?! Ja cię nie znam... skąd... skąd wiesz, jak mam na imię?
-Ty mnie nie znasz, ale ja wiem o tobie więcej niż ci się wydaje.
Serce waliło mi coraz szybciej. Myślałam, że za chwilę zemdleję. To nie mogło się dziać naprawdę. To musiał być jakiś koszmarny sen, z którego miałam ogromną ochotę się obudzić...
-Nie denerwuj się - mówił nieznajomy. - Wszystko ci wyjaśnię, ale to w swoim czasie. Musisz mi zaufać.
-Jak ufać komuś kogo widzi się pierwszy raz w życiu? Zwłaszcza, że ten ktoś nie wiadomo skąd zna moje imię. I nie wiadomo skąd pojawia się w moim pokoju...
-Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. Jeszcze się tu pojawię.
Zniknął. Tak po prostu. Rozpłynął się w powietrzu. Wyparował. Czy coś takiego jest normalne? Nie jest. Coś złego się tu dzieje, a ja nie wiem o co chodzi... Kto to do jasnej cholery był? Czego on ode mnie chciał? Skąd się tu wziął? Tyle pytań i żadnej sensownej odpowiedzi.
Myślałam nad tym całą noc. Nie mogłam przez to zasnąć, mimo, że byłam wyczerpana jak nigdy dotąd. A rano nie mogłam się podnieść z łóżka. Spóźniłam się na pierwszą lekcje, na której moja klasa pisała sprawdzian z chemii, a ja miałam mniej czasu i nie zdążyłam dokończyć wszystkich zadań, przez co moja ocena będzie jeszcze słabsza.
Cały czas chodziłam zamyślona. Moja przyjaciółka, Nicole pytała co mi jest. Powiedziałam tylko, że się nie wyspałam. W sumie nie kłamałam. Nie wiedziałam czy powinnam mówić jej o tym co się stało. Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic, ale z drugiej strony nie sądziłam, że mi uwierzy. Sama nie do końca w to wierzyłam. No, bo od kiedy można tak po prostu się pojawić i tak po prostu zniknąć? Takie rzeczy zdarzają się na filmach...
Subskrybuj:
Posty (Atom)